grudnia 16, 2019

SPORTOWE PODSUMOWANIE ROKU 2019


Wyzwania, emocje, radość, nowe znajomości, zrealizowane cele i te niezrealizowane. Mnóstwo zwrotów akcji. Wiele pierwszych razy. Takim właśnie zapamiętam rok 2019. Okres który będę wspominała długo z wypiekami na twarzy. Działo się bardzo dużo, a ja nigdy, w całej mojej karierze zawodowej nie byłam tak zarobiona jak teraz. I wiecie co? Jaram się tym strasznie.  Rok, w którym zaczęłam spełniać największe ze swoich dziecięcych marzeń - marzenie o Ironmanie!

Jednak, żeby nie zabrakło pełnego kontekstu, wróćmy na chwilę do maja 2018. Rozpoczęłam wtedy swoją biegową przygodę, 4 miesiące po tym jak po raz drugi zostałam mamą. Pamiętam jak bardzo dotkliwe były dla mnie pierwsze tygodnie treningów, mimo, że głównie były to marszobiegi nie przekraczające objętością dystansu 5 km. Bolało mnie dosłownie wszystko a najbardziej biodra, piszczele, stopy a nawet ramiona. Gehenna trwała jakieś 3 tygodnie, prawdopodobnie powiedziałabym sobie dość, gdyby nie silna potrzeba wyjścia z domu i oddania się chwili tylko dla siebie. Poza tym zadziora jestem od dziecka i mam wrodzoną skłonność do stawiania sobie wysoko poprzeczki. Skoro boli znaczy się musi, sprawdźmy więc, jak długo wytrwam w tym wyzwaniu. Te dwa czynniki sprawiły, że od tamtego momentu nieprzerwanie trenuję bieganie, a do triathlonu na serio przysiadłam w kwietniu 2019 roku. 

Już na etapie zabierania się za bieganie, wiedziałam, że to część jakiejś większej całości. Zawsze chciałam być triathlonistką. W przeszłości, między 12 a 15 rokiem życia trenowałam kolarstwo szosowe. Tak na serio, z trenerem, 6 dni w tygodniu cisnęłam w pedały. Należałam do klubu o nazwie Mazur Tom Barczewo i nawet zdarzyło mi się wystartować na Mistrzostwach Polski zdobywając 14 lokatę open na czasówce. W między czasie, na kanałach dostępnych przez świeżo zakupioną antenę satelitarną, z wypiekami na twarzy oglądałam triathlony . Nie było jeszcze wtedy kablówki, youtube ani, obecnie wylewającego się zewsząd strumienia motywacji, umacniającego moje przekonanie o tym, że mogę wszystko. Mimo to wizualizowałam sobie Hawaje i pokonywałam ten morderczy dystans razem z innymi zawodnikami. Pamiętam, że wydawali mi się ludźmi z jakimiś nadprzyrodzonymi, super mocami i zastanawiałam się, czy ja też, gdybym mogła, dałabym radę. Po trzech latach kolarstwa zachorowałam i temat sportu wyczynowego został odłożony, a właściwie to podarty i wyrzucony do kosza, a w raz z nim sportowe marzenia i aspiracje. Przez ponad dwadzieścia lat nawet się nie zająknęłam na temat triathlonu, biegania czy w ogóle jakiego kolwiek sportu. To dzieci dały mi kopa i uświadomiły, że czas pójść za ciosem.   Tyle, że nie spodziewałam się, że temat czai się tuż za rogiem i mój debiut pojawi się na tapecie tak szybko.

Zakładałam jeszcze conajmniej rok biegania a w między czasie naukę kraula i dołączenie do klubu triathlonowego tu w Luksemburgu. 
Tym czasem już w marcu pojawiła się informacja o poszukiwaniu tegorocznych ambasadorek złotej fali. Jest to wydarzenie, w ramach Superleague Triathlon Poznań, gdzie kobiety startują oddzielnie. Akcja ma na celu zgromadzenie jak największej ilości kobiet w triathlonie poprzez umożliwienie im startu w bardzo komfortowych warunkach. Co z punktu widzenia debiutu wydawało mi się mega atrakcyjne. Mimo, że jeszcze wówczas nie planowałam żadnych debiutów na ten rok. Miał on być rokiem budowania bazy biegowej i szlifowaniem kraula. Mimo to myśl o tej akcji, tak bliskiej memu sercu, zwłaszcza w kontekście wspierania kobiet w sporcie, nie dawała mi zwyczajnie spokoju. Postanowiłam więc zgłosić swoją historię do Kobiecej Strony Sportu, z przeświadczeniem, co ma być to będzie. Po dwóch tygodniach otrzymałam informację zwrotną, że właśnie zostałam ambasadorką Złotej Fali ze szczegółami dalszej współpracy oraz własnym dedykowanym trenerem z i-sport. 

Początki były dla mnie dość niezrozumiałe. Z 4 jednostek biegowych miałam przejść na jedynie 2, w to miejsce natomiast weszły po dwa baseny i dwa treningi rowerowe, które do połowy kwietnia robiłam na góralu. Od połowy kwietnia już mogłam w pełni realizować założenia treningowe, na świeżo kupionej, z drugiej ręki, szosie. Jakoś to wszystko na początku wydawało mi się mało wymagające, strasznie się niecierpliwiłam i obawiałam o spadek formy biegowej. Do pierwszego startu na dystansie 1/4 Ironmana zostały 3 miesiące. 950m pływania, co wtedy wydawało mi się największym wyzwaniem, ale fakt, że będą tam same dziewczyny dodawał mi otuchy, 45 km roweru - tu nie miałam obaw, nie nastawiałam się na mega wynik, ale też sam dystans wydawał mi się łatwy do przebycia. Poza tym znajomi sportowcy zapewniali mnie o istnieniu pamięci mięśniowej, także rower mial być dla mnie relatywnie lekki. Na deser czekało 10,5 km biegu. Mimo strasznej kolki na etapie biegowym, całe wydarzenie wspominam z ogromną przyjemnością, a o szczegółach możesz przeczytać tutaj. Skoro już i tak miałam ściągać do Polski sprzęt startowy to w sumie, czemu by nie pójść za ciosem i nie zapisać się jeszcze na jakiś inne starty. Tym sposobem weszłam w posiadanie pakietów startowych na triathlon SzczytnoAquathlon w Olsztynie oraz Triathlon Malbork. Ponieważ w Szczytnie był cross to z Luksemburga targaliśmy dwa rowery.






W taki o to spontaniczny sposób stałam się ejdż gruperką (AG). Cała ta sytuacja wywróciła moje życiowe plany i cele do góry nogami. Jednak daleko mi to tego, żeby powiedzieć - żałuje. Wręcz przeciwnie jestem ogromnie wdzięczna i-sport i Kobiecej Stronie Sportu za umożliwienie mi debiutu w tym roku i za całe wsparcie jakie od nich otrzymałam wtedy i obecnie, będąc pod opieką trenera Marcina. Ten start, stał się również motorem do wielu innych działań, które podjęłam w tym roku, ale o tym za chwilę. Najpierw chciałabym się z Wami podzielić lekcjami jakie wyciągnęłam ze startów.

Wnioski i wskazówki dla Ciebie, po moim pierwszym sezonie startowym w triathlonie:
  1. Pływaj w wodach otwartych tak dużo jak to tylko możliwe, w miarę możliwości z grupą, żeby oswajać się z sytuacją startową. Ćwicz wbieganie do wody i wybieganie, żeby stało się to naturalne i żeby przetestować wszelkie warianty związane z poprawnym założeniem gogli. Doświadczaj tego jak szybko parują, czy nie przeciekają, jeżeli przeciekają to spróbuj założyć je poprawnie w wodzie, lub wymień na inne jeżeli sytuacja się powtarza zbyt często. Gogle mają swój termin przydatności, chlor z wody w basenie rownież wpływa na tworzywo przylegające do twarzy w okół oczu i je niszczy powodując, że zaczyna przeciekać. Dlatego warto przed sezonem wymienić je na nowy, najlepiej sprawdzony model.
  2. Nie pij ani nie jedz bezpośrednio przed etapem biegowym, może się to zakończyć kolką. Tak się wydarzyło w moim przypadku. Myślę, że to są kwestie bardzo indywidualne dlatego praktykuj zakładki i sposób odżywiania podczas treningu czy mniej znaczących startów.
  3. Pamiętaj, o liście kontrolnej rzeczy, których potrzebujesz podczas startu. Ja zapomniałam o piance. Szczęśliwie było bardzo ciepło, dodatkowo, dużo pływałam w jeziorze bez pianki, więc oswoiłam się z sytuacją. Jednak dla niektórych osób taka sytuacja może się okazać bardzo stresująca. Pianka podnosi wyporność na wodzie i uważa się, że w piance pływa się szybciej. Pewnie w porównaniu do samego siebie tak jest. Ja natomiast uważam, że na początkowym etapie triathlonowej przygody, kiedy to pływanie jest przeplatane żabką i nie płyniesz z prędkością łodzi podwodnej, pianka nie jest warunkiem koniecznym. No chyba, że czujesz się w niej zwyczajnie bezpieczniej lub temperatura wody uniemożliwia pływanie bez pianki.
  4. Uważaj przy zapinaniu pianki, żeby nie wciąć neoprenu w zamek. Mi się to przydarzyło na sprincie w Szczytnie przez co w strefie zmian spędziłam 3 minuty 43 sekundy. Ostatecznie do pierwszej zawodniczki straciłam 2 minuty 27 sekund. Zostaje pewien niedosyt. Jak sądzisz.
  5. Jak ja to mówię, co nie dopowiesz to do wyglądasz. Sprawdza się o dziwo na etapie kolarskim, gdzie siła w nogach to nie wszystko. Technika i pozycja na rowerze może Ci dać kilka dodatkowych km/h przy takim samym poziomie wytrenowania. Sprawdziłam i działa.
  6. Zawsze, ale to zawsze rozgrzej się przed etapem pływackim i spędź w wodzie tyle czasu ile potrzebujesz. Znowu kwestia indywidualna. W Malborku było bardzo zimno około 14 stopni celsjusza w momencie startu. Do wody weszłam tylko na chwilę, później jeszcze z 20 minut do pół godziny czekałam, ponieważ startowali zawodnicy z 1/8. W konsekwencji  po jakiś 100 metrach od brzegu, złapał mnie silny atak paniki, który wreszcie udało się wprawdzie opanować. Ale kosztowało mnie to sporo czasu i niepotrzebnych nerwów.
  7. Zabierz ze sobą dodatkowe warstwy ubrań na rower. Ja nie przewidziałam, że może być tak zimno na etapie rowerowym, przecież pędzisz i ciśniesz w te pedały ile wlezie. Wystarczyłby dodatkowy rękaw lub rękawki i kamizelka rowerowa. Zwyczajnie zmarzłam. Nie wypociłam płynów co skutkowało potrzeba fizjologiczną na etapie biegowym.
  8. Jeżeli czujesz, że musisz skorzystać z toi toi przed którymkolwiek z etapów wyścigu, zrób to. Ja czułam dyskomfort z tym związany przez cały etap biegowy i nie polecam. Czy wpłynęło to na mój wynik - nie sądzę, ale po co tak się męczyć.


W 2019 roku:
  • podczas 91 sesji przepłynęłam 112478m w czasie 40h39m
  • odbyłam 64 przejażdżki rowerowe w czasie 85h40m zdobywając 1814,8km oraz 14314m przewyższeń
  • biegałam 118 razy, podczas 126h8m zdobyłam 1196,1km i 15067m przewyższeń
Rok się jeszcze nie skończył, więc kilka dodatkowych godzin z 3 dyscyplin plus inne aktywności wpadnie. 
Podczas 3 startów triathlonowych raz stanęłam na podium, obejmując trzecią lokatę. 
Poprawiłam życiówkę na dystansie 1/4 o 9m37s w odstępie czasowym 2 miesięcy.

Wyniki:
Dystans 1/4
Dystans 1/8
Oprócz startów triathlonowych zaliczyłam:
  • Aquathlon zajmując trzecią pozycję open
  • Bieg na 10 km w Berdorfen, gdzie zrobiłam życiówkę z czasem 51'36
  • Bieg DKV urban Trail w Luxembourg na dystansie 18km z czasem 02:02:59, gdzie walczyłam z ogromną kolką już od 4 km
  • Bieg Wings for Life trail z aplikacją, meta dogoniła mnie na 13,87km
  • a także wzięłam udział w wirtualnym Ironmanie, który ukończyłam z wynikiem 10:54:34 - oby był to dobry omen:D



Powyższe wydarzenia oraz okres przygotowawczy do nich spowodował, że niestety kilka tematów, które miałam na celowniku nie udało się zrealizować:
  • wciąż nie mówię po francusku. Po roku czasu zaczynam rozumieć podstawy i dogadam się w żłobku. Odbyłam jeden intensywny miesięczny kurs francuskiego.
  • planowałam cykl filmów edukacyjnych o Polakach w Luxemburgu. Nad tym projektem nawet się nie pochyliłam.
  • Miałam również zacząć robić vlogi na youtube dokumentujące proces w drodze do Ironmana. No niestety jeszcze nie teraz.
W to miejsce:
  • zaczęłam pisać bloga, w którym relacjonuję swoje starty, dzielę się ważnymi z mojego punktu widzenia informacjami i dokumentuję proces rozwoju sportowego
  • uruchomiłam fun page na Facebooku Aga projekt_tri, który w tym momencie ma około 400 fanów
  • zrobiłam kilka filmików na IGTV (instagram tv) dokumentujących wyzwanie plank, ćwiczenia siłowe jakie wykonuję w domu oraz balansowanie na desce
  • wrzuciłam na youtube swój pierwszy materiał podcastowy, podsumowujący rok 2019, nagrany podczas kręcenia na trenażerze - tak w ramach optymalizacji zasobów
  • uczestniczyłam w programie dla przedsiębiorczych kobiet zorganizowanym przez Luxembursko-Polską Izbę Handlową
  • zrobiłam kurs na trenera triathlonu klasy C - co mniej więcej oznacza tyle, że mogę pracować z dziećmi w ramach formacji triathlonowych, jednak na zasadach bardziej animatora niż rzeczywistego trenera. Czeka mnie jeszcze staż w klubie, poprowadzenie zajęć podczas Talent Day w marcu i egzamin końcowy w czerwcu przyszłego roku.
Plany na przyszłość?
  • Wyznaje zasadę "slowly but surely" także w przyszłym roku stawiam na dystans olimpijski. Wydłużam powoli pływanie i pracuję nad tym, żeby dychę biegać w przyzwoitym tempie. Patrząc na tabele z wynikami, w mojej kategorii wiekowej, bieganie dychy w okolicach 45 minut daje możliwość rywalizacji na naprawdę wysokim poziomie. Czy taki poziom będzie dla mnie osiągalny już w przyszłym sezonie?
Tym czasem planuję starty i już wiem, że czerwiec i lipiec raczej będzie poza Polską. Łącznie planuję 5 startów. Podzielę się szczegółami w momencie jak będę zapisana na wszystkie. Zdradzę jedynie, że pierwszy odbędzie się już 7.06 w Kraichgau na dystansie 5150. Nie mogę się doczekać.

Z planów poza triathlonowych na pewno wpadną jakieś starty na 10km. No i prawdziwy sprawdzian mocy na półmaratonie, podczas Mistrzostw Świata w Gdyni.
Także trzymajcie kciuki! 


Bardzo dziękuję za całe wsparcie jakie od Was otrzymuję w social mediach. To fantastyczne dzielić pasję z tyloma cudownymi osobami, które myślą i czują podobnie. Trzymam kciuki za Wasze Noworoczne postanowienia i realizację planów!

1 komentarz:

  1. no i fajnie, polnocna PL to nie moje rejony do startu- premiery ale powodzenia !

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze są dla mnie cennym źródłem informacji do tego, aby blog mógł się rozwijać. Będą też stanowiły inspirację do kolejnych wpisów. Dziękuję!
Aga

Copyright © Aga projektTRI , Blogger