Wyzwania, emocje, radość, nowe znajomości, zrealizowane cele i te niezrealizowane. Mnóstwo zwrotów akcji. Wiele pierwszych razy. Takim właśnie zapamiętam rok 2019. Okres który będę wspominała długo z wypiekami na twarzy. Działo się bardzo dużo, a ja nigdy, w całej mojej karierze zawodowej nie byłam tak zarobiona jak teraz. I wiecie co? Jaram się tym strasznie. Rok, w którym zaczęłam spełniać największe ze swoich dziecięcych marzeń - marzenie o Ironmanie!
Jednak, żeby nie zabrakło pełnego kontekstu, wróćmy na chwilę do maja 2018. Rozpoczęłam wtedy swoją biegową przygodę, 4 miesiące po tym jak po raz drugi zostałam mamą. Pamiętam jak bardzo dotkliwe były dla mnie pierwsze tygodnie treningów, mimo, że głównie były to marszobiegi nie przekraczające objętością dystansu 5 km. Bolało mnie dosłownie wszystko a najbardziej biodra, piszczele, stopy a nawet ramiona. Gehenna trwała jakieś 3 tygodnie, prawdopodobnie powiedziałabym sobie dość, gdyby nie silna potrzeba wyjścia z domu i oddania się chwili tylko dla siebie. Poza tym zadziora jestem od dziecka i mam wrodzoną skłonność do stawiania sobie wysoko poprzeczki. Skoro boli znaczy się musi, sprawdźmy więc, jak długo wytrwam w tym wyzwaniu. Te dwa czynniki sprawiły, że od tamtego momentu nieprzerwanie trenuję bieganie, a do triathlonu na serio przysiadłam w kwietniu 2019 roku.
Już na etapie zabierania się za bieganie, wiedziałam, że to część jakiejś większej całości. Zawsze chciałam być triathlonistką. W przeszłości, między 12 a 15 rokiem życia trenowałam kolarstwo szosowe. Tak na serio, z trenerem, 6 dni w tygodniu cisnęłam w pedały. Należałam do klubu o nazwie Mazur Tom Barczewo i nawet zdarzyło mi się wystartować na Mistrzostwach Polski zdobywając 14 lokatę open na czasówce. W między czasie, na kanałach dostępnych przez świeżo zakupioną antenę satelitarną, z wypiekami na twarzy oglądałam triathlony . Nie było jeszcze wtedy kablówki, youtube ani, obecnie wylewającego się zewsząd strumienia motywacji, umacniającego moje przekonanie o tym, że mogę wszystko. Mimo to wizualizowałam sobie Hawaje i pokonywałam ten morderczy dystans razem z innymi zawodnikami. Pamiętam, że wydawali mi się ludźmi z jakimiś nadprzyrodzonymi, super mocami i zastanawiałam się, czy ja też, gdybym mogła, dałabym radę. Po trzech latach kolarstwa zachorowałam i temat sportu wyczynowego został odłożony, a właściwie to podarty i wyrzucony do kosza, a w raz z nim sportowe marzenia i aspiracje. Przez ponad dwadzieścia lat nawet się nie zająknęłam na temat triathlonu, biegania czy w ogóle jakiego kolwiek sportu. To dzieci dały mi kopa i uświadomiły, że czas pójść za ciosem. Tyle, że nie spodziewałam się, że temat czai się tuż za rogiem i mój debiut pojawi się na tapecie tak szybko.
Zakładałam jeszcze conajmniej rok biegania a w między czasie naukę kraula i dołączenie do klubu triathlonowego tu w Luksemburgu.
Tym czasem już w marcu pojawiła się informacja o poszukiwaniu tegorocznych ambasadorek złotej fali. Jest to wydarzenie, w ramach Superleague Triathlon Poznań, gdzie kobiety startują oddzielnie. Akcja ma na celu zgromadzenie jak największej ilości kobiet w triathlonie poprzez umożliwienie im startu w bardzo komfortowych warunkach. Co z punktu widzenia debiutu wydawało mi się mega atrakcyjne. Mimo, że jeszcze wówczas nie planowałam żadnych debiutów na ten rok. Miał on być rokiem budowania bazy biegowej i szlifowaniem kraula. Mimo to myśl o tej akcji, tak bliskiej memu sercu, zwłaszcza w kontekście wspierania kobiet w sporcie, nie dawała mi zwyczajnie spokoju. Postanowiłam więc zgłosić swoją historię do Kobiecej Strony Sportu, z przeświadczeniem, co ma być to będzie. Po dwóch tygodniach otrzymałam informację zwrotną, że właśnie zostałam ambasadorką Złotej Fali ze szczegółami dalszej współpracy oraz własnym dedykowanym trenerem z i-sport.
Zakładałam jeszcze conajmniej rok biegania a w między czasie naukę kraula i dołączenie do klubu triathlonowego tu w Luksemburgu.
Tym czasem już w marcu pojawiła się informacja o poszukiwaniu tegorocznych ambasadorek złotej fali. Jest to wydarzenie, w ramach Superleague Triathlon Poznań, gdzie kobiety startują oddzielnie. Akcja ma na celu zgromadzenie jak największej ilości kobiet w triathlonie poprzez umożliwienie im startu w bardzo komfortowych warunkach. Co z punktu widzenia debiutu wydawało mi się mega atrakcyjne. Mimo, że jeszcze wówczas nie planowałam żadnych debiutów na ten rok. Miał on być rokiem budowania bazy biegowej i szlifowaniem kraula. Mimo to myśl o tej akcji, tak bliskiej memu sercu, zwłaszcza w kontekście wspierania kobiet w sporcie, nie dawała mi zwyczajnie spokoju. Postanowiłam więc zgłosić swoją historię do Kobiecej Strony Sportu, z przeświadczeniem, co ma być to będzie. Po dwóch tygodniach otrzymałam informację zwrotną, że właśnie zostałam ambasadorką Złotej Fali ze szczegółami dalszej współpracy oraz własnym dedykowanym trenerem z i-sport.
Początki były dla mnie dość niezrozumiałe. Z 4 jednostek biegowych miałam przejść na jedynie 2, w to miejsce natomiast weszły po dwa baseny i dwa treningi rowerowe, które do połowy kwietnia robiłam na góralu. Od połowy kwietnia już mogłam w pełni realizować założenia treningowe, na świeżo kupionej, z drugiej ręki, szosie. Jakoś to wszystko na początku wydawało mi się mało wymagające, strasznie się niecierpliwiłam i obawiałam o spadek formy biegowej. Do pierwszego startu na dystansie 1/4 Ironmana zostały 3 miesiące. 950m pływania, co wtedy wydawało mi się największym wyzwaniem, ale fakt, że będą tam same dziewczyny dodawał mi otuchy, 45 km roweru - tu nie miałam obaw, nie nastawiałam się na mega wynik, ale też sam dystans wydawał mi się łatwy do przebycia. Poza tym znajomi sportowcy zapewniali mnie o istnieniu pamięci mięśniowej, także rower mial być dla mnie relatywnie lekki. Na deser czekało 10,5 km biegu. Mimo strasznej kolki na etapie biegowym, całe wydarzenie wspominam z ogromną przyjemnością, a o szczegółach możesz przeczytać tutaj. Skoro już i tak miałam ściągać do Polski sprzęt startowy to w sumie, czemu by nie pójść za ciosem i nie zapisać się jeszcze na jakiś inne starty. Tym sposobem weszłam w posiadanie pakietów startowych na triathlon Szczytno, Aquathlon w Olsztynie oraz Triathlon Malbork. Ponieważ w Szczytnie był cross to z Luksemburga targaliśmy dwa rowery.
W taki o to spontaniczny sposób stałam się ejdż gruperką (AG). Cała ta sytuacja wywróciła moje życiowe plany i cele do góry nogami. Jednak daleko mi to tego, żeby powiedzieć - żałuje. Wręcz przeciwnie jestem ogromnie wdzięczna i-sport i Kobiecej Stronie Sportu za umożliwienie mi debiutu w tym roku i za całe wsparcie jakie od nich otrzymałam wtedy i obecnie, będąc pod opieką trenera Marcina. Ten start, stał się również motorem do wielu innych działań, które podjęłam w tym roku, ale o tym za chwilę. Najpierw chciałabym się z Wami podzielić lekcjami jakie wyciągnęłam ze startów.
Wnioski i wskazówki dla Ciebie, po moim pierwszym sezonie startowym w triathlonie:
- Pływaj w wodach otwartych tak dużo jak to tylko możliwe, w miarę możliwości z grupą, żeby oswajać się z sytuacją startową. Ćwicz wbieganie do wody i wybieganie, żeby stało się to naturalne i żeby przetestować wszelkie warianty związane z poprawnym założeniem gogli. Doświadczaj tego jak szybko parują, czy nie przeciekają, jeżeli przeciekają to spróbuj założyć je poprawnie w wodzie, lub wymień na inne jeżeli sytuacja się powtarza zbyt często. Gogle mają swój termin przydatności, chlor z wody w basenie rownież wpływa na tworzywo przylegające do twarzy w okół oczu i je niszczy powodując, że zaczyna przeciekać. Dlatego warto przed sezonem wymienić je na nowy, najlepiej sprawdzony model.
- Nie pij ani nie jedz bezpośrednio przed etapem biegowym, może się to zakończyć kolką. Tak się wydarzyło w moim przypadku. Myślę, że to są kwestie bardzo indywidualne dlatego praktykuj zakładki i sposób odżywiania podczas treningu czy mniej znaczących startów.
- Pamiętaj, o liście kontrolnej rzeczy, których potrzebujesz podczas startu. Ja zapomniałam o piance. Szczęśliwie było bardzo ciepło, dodatkowo, dużo pływałam w jeziorze bez pianki, więc oswoiłam się z sytuacją. Jednak dla niektórych osób taka sytuacja może się okazać bardzo stresująca. Pianka podnosi wyporność na wodzie i uważa się, że w piance pływa się szybciej. Pewnie w porównaniu do samego siebie tak jest. Ja natomiast uważam, że na początkowym etapie triathlonowej przygody, kiedy to pływanie jest przeplatane żabką i nie płyniesz z prędkością łodzi podwodnej, pianka nie jest warunkiem koniecznym. No chyba, że czujesz się w niej zwyczajnie bezpieczniej lub temperatura wody uniemożliwia pływanie bez pianki.
- Uważaj przy zapinaniu pianki, żeby nie wciąć neoprenu w zamek. Mi się to przydarzyło na sprincie w Szczytnie przez co w strefie zmian spędziłam 3 minuty 43 sekundy. Ostatecznie do pierwszej zawodniczki straciłam 2 minuty 27 sekund. Zostaje pewien niedosyt. Jak sądzisz.
- Jak ja to mówię, co nie dopowiesz to do wyglądasz. Sprawdza się o dziwo na etapie kolarskim, gdzie siła w nogach to nie wszystko. Technika i pozycja na rowerze może Ci dać kilka dodatkowych km/h przy takim samym poziomie wytrenowania. Sprawdziłam i działa.
- Zawsze, ale to zawsze rozgrzej się przed etapem pływackim i spędź w wodzie tyle czasu ile potrzebujesz. Znowu kwestia indywidualna. W Malborku było bardzo zimno około 14 stopni celsjusza w momencie startu. Do wody weszłam tylko na chwilę, później jeszcze z 20 minut do pół godziny czekałam, ponieważ startowali zawodnicy z 1/8. W konsekwencji po jakiś 100 metrach od brzegu, złapał mnie silny atak paniki, który wreszcie udało się wprawdzie opanować. Ale kosztowało mnie to sporo czasu i niepotrzebnych nerwów.
- Zabierz ze sobą dodatkowe warstwy ubrań na rower. Ja nie przewidziałam, że może być tak zimno na etapie rowerowym, przecież pędzisz i ciśniesz w te pedały ile wlezie. Wystarczyłby dodatkowy rękaw lub rękawki i kamizelka rowerowa. Zwyczajnie zmarzłam. Nie wypociłam płynów co skutkowało potrzeba fizjologiczną na etapie biegowym.
- Jeżeli czujesz, że musisz skorzystać z toi toi przed którymkolwiek z etapów wyścigu, zrób to. Ja czułam dyskomfort z tym związany przez cały etap biegowy i nie polecam. Czy wpłynęło to na mój wynik - nie sądzę, ale po co tak się męczyć.
Trochę danych https://www.strava.com/athlete/calendar
W 2019 roku:
- podczas 91 sesji przepłynęłam 112478m w czasie 40h39m
- odbyłam 64 przejażdżki rowerowe w czasie 85h40m zdobywając 1814,8km oraz 14314m przewyższeń
- biegałam 118 razy, podczas 126h8m zdobyłam 1196,1km i 15067m przewyższeń
Rok się jeszcze nie skończył, więc kilka dodatkowych godzin z 3 dyscyplin plus inne aktywności wpadnie.
Podczas 3 startów triathlonowych raz stanęłam na podium, obejmując trzecią lokatę.
Poprawiłam życiówkę na dystansie 1/4 o 9m37s w odstępie czasowym 2 miesięcy.
Wyniki:
Plany na przyszłość?
Z planów poza triathlonowych na pewno wpadną jakieś starty na 10km. No i prawdziwy sprawdzian mocy na półmaratonie, podczas Mistrzostw Świata w Gdyni.
Także trzymajcie kciuki!
Bardzo dziękuję za całe wsparcie jakie od Was otrzymuję w social mediach. To fantastyczne dzielić pasję z tyloma cudownymi osobami, które myślą i czują podobnie. Trzymam kciuki za Wasze Noworoczne postanowienia i realizację planów!
Podczas 3 startów triathlonowych raz stanęłam na podium, obejmując trzecią lokatę.
Poprawiłam życiówkę na dystansie 1/4 o 9m37s w odstępie czasowym 2 miesięcy.
Wyniki:
Dystans 1/4
- 02:57:02 Superleague Triathlon Poznań (mój pierwszy triathlon w ogóle przygotowanie od kwietnia 2019) 29.06.2019 (57 miejsce open, 29 w kategorii)
- 02:47:25 Castle Triathlon Malbork 08.09.2019 (20 miejsce open i 6 w kategorii)
Dystans 1/8
- 01:34:25 Cross Triathlon Szczytno 13.07.2019 (3 miejsce open i 2 w kategorii)
- Aquathlon zajmując trzecią pozycję open
- Bieg na 10 km w Berdorfen, gdzie zrobiłam życiówkę z czasem 51'36
- Bieg DKV urban Trail w Luxembourg na dystansie 18km z czasem 02:02:59, gdzie walczyłam z ogromną kolką już od 4 km
- Bieg Wings for Life trail z aplikacją, meta dogoniła mnie na 13,87km
- a także wzięłam udział w wirtualnym Ironmanie, który ukończyłam z wynikiem 10:54:34 - oby był to dobry omen:D
Powyższe wydarzenia oraz okres przygotowawczy do nich spowodował, że niestety kilka tematów, które miałam na celowniku nie udało się zrealizować:
- wciąż nie mówię po francusku. Po roku czasu zaczynam rozumieć podstawy i dogadam się w żłobku. Odbyłam jeden intensywny miesięczny kurs francuskiego.
- planowałam cykl filmów edukacyjnych o Polakach w Luxemburgu. Nad tym projektem nawet się nie pochyliłam.
- Miałam również zacząć robić vlogi na youtube dokumentujące proces w drodze do Ironmana. No niestety jeszcze nie teraz.
- zaczęłam pisać bloga, w którym relacjonuję swoje starty, dzielę się ważnymi z mojego punktu widzenia informacjami i dokumentuję proces rozwoju sportowego
- uruchomiłam fun page na Facebooku Aga projekt_tri, który w tym momencie ma około 400 fanów
- zrobiłam kilka filmików na IGTV (instagram tv) dokumentujących wyzwanie plank, ćwiczenia siłowe jakie wykonuję w domu oraz balansowanie na desce
- wrzuciłam na youtube swój pierwszy materiał podcastowy, podsumowujący rok 2019, nagrany podczas kręcenia na trenażerze - tak w ramach optymalizacji zasobów
- uczestniczyłam w programie dla przedsiębiorczych kobiet zorganizowanym przez Luxembursko-Polską Izbę Handlową
- zrobiłam kurs na trenera triathlonu klasy C - co mniej więcej oznacza tyle, że mogę pracować z dziećmi w ramach formacji triathlonowych, jednak na zasadach bardziej animatora niż rzeczywistego trenera. Czeka mnie jeszcze staż w klubie, poprowadzenie zajęć podczas Talent Day w marcu i egzamin końcowy w czerwcu przyszłego roku.
- Wyznaje zasadę "slowly but surely" także w przyszłym roku stawiam na dystans olimpijski. Wydłużam powoli pływanie i pracuję nad tym, żeby dychę biegać w przyzwoitym tempie. Patrząc na tabele z wynikami, w mojej kategorii wiekowej, bieganie dychy w okolicach 45 minut daje możliwość rywalizacji na naprawdę wysokim poziomie. Czy taki poziom będzie dla mnie osiągalny już w przyszłym sezonie?
Z planów poza triathlonowych na pewno wpadną jakieś starty na 10km. No i prawdziwy sprawdzian mocy na półmaratonie, podczas Mistrzostw Świata w Gdyni.
Także trzymajcie kciuki!
Bardzo dziękuję za całe wsparcie jakie od Was otrzymuję w social mediach. To fantastyczne dzielić pasję z tyloma cudownymi osobami, które myślą i czują podobnie. Trzymam kciuki za Wasze Noworoczne postanowienia i realizację planów!
no i fajnie, polnocna PL to nie moje rejony do startu- premiery ale powodzenia !
OdpowiedzUsuń