Pytacie jakie efekty, czy tłuszczyk mięśnie odsłonił, jak samopoczucie i czy nie boję się szybkiego powrót do stanu z przed. A co z efektem JoJo...
Źródło własne. |
Poniżej lista dozwolonych na diecie produktów. Z racji tego, że nie jem mięsa poza rybą, wybór był nieco ograniczony. Mógł on wpłynąć na moje efekty w odchudzaniu, ponieważ dieta była testowana na mięsożercach.
Źródła białka:
- jaja, pierś lub udka kurczaka, wołowina, ryby, wieprzowina
U mnie jaja są podstawą, zazwyczaj w formie jajecznicy ze szpinakiem lub omleta z brokułami.
Rośliny strączkowe w celu zaspokojenia łaknienia, lepiej wypełniają żołądek i dłużej utrzymują sytość.
- soczewica, czarna fasola, fasola pinto, czerwona fasola, soja
Stanowią dużą część mojej diety z racji nie spożywania mięsa.
Warzywa:
- szpinak, warzywa kapustowate: brokuły, kalafior; kiszona kapusta, kimchi, szparagi, zielony groszek, brokuły, fasola szparagowa
Dominuje szpinak (mam wrażenie, że wreszcie żelazo, z którego niedoborami cierpię od roku, wróciło na swoje miejsce - czas na badanie krwi), brokuły, fasolka szparagowa.
W poprzednim wpisie przemilczałam pewien aspekt diety, który według Ferrissa był jak najbardziej ok. Chodzi o dwa kieliszki czerwonego wina, na które można było sobie pozwolić wieczorem. Tak wiem, co za bzdura, alkohol na diecie. W ogóle alkohol w diecie sportowej to nie najlepszy pomysł. No, ale jakoś tak, chyba zbyt dosłownie wzięliśmy sobie z mężem zalecenia Ferrissa do serca, że wpadało nam to winko co wieczór, jako piąty posiłek.
I pewnie gdyby chodziło o przeciętnego Kowalskiego z nadwagą i niezbyt dobrymi nawykami żywieniowymi, efekty diety byłyby wymierne i czerwone wino, jako aspekt motywacyjny, nagrody po całym dniu trzymania się reżimu, w opcji dwóch małych kieliszków, nie wyglądałby tak druzgocząco.
Z pewnością mniej, niż te same kieliszki wypijane, przez trenującego w regularny sposób i odżywiającego się zdrowo, amatora sportu, który próbuje zbić poziom tkanki tłuszczowej z wyjściowych 19%. To nie mogło się dobrze skończyć.
Na powyższych wykresach widać dokładnie, wahania wagi, poziomu tłuszczu i mięśni podczas każdego pomiaru. Oczywiście chodzi o pewien trend i on rzeczywiście idzie powoli w dół. Mimo to pewne wypłaszczenie pojawia się dopiero między ostatnimi dwoma pomiarami. To właśnie wtedy zapadła decyzja, odnośnie zarzucenia alkoholu na kolejne 30 dni.
Efekty jakie na stałe osiągnęłam to zejście z wagi o 2 km z 62 kg+ do 60 kg+ (określenia +/- dotyczą wachań w ramach danego kilograma) oraz 1% z tkanki tłuszczowej. Czyli z 19% na 18%. Nie byłam zachwycona. Uznałam za winowajcę alkohol.
Prawdą jest również to, że tak na 100% do tej diety nie podeszłam, wciąż korzystałam z suplementów podczas mocnych jednostek. Jednak w dużo mniejszym zakresie niż przed dietą. Najczęściej były to isotonik, żel, napój potreningowegy oraz banany, jednak tylko okołotreniengowo. Natomiast posiłki główne i przekąski były zgodne z dietą w 100%.
Słodycze zostawiam na dzień rozpusty, ale coraz mniej cieszą. Zamiast sztucznych, wybieram domowe wypieki. Rafał się wyspecjalizował w pieczeniu chleba, a z masłem i miodem smakuje nieziemsko.
Już po tygodniu od odstawienia alkoholu pojawiły się widoczne zmiany. Utrzymanie wagi na poziomie 60 kg z lekkim plusem, a także obniżenie poziomu tkanki tłuszczowej poniżej 18%, wprawdzie wciąż było to 17,9%. Jednak uznaję to za dobra prognozę i motywację do podtrzymania diety dłużej. Naturalnie liczy się trend, więc będę musiała zaczekać, aż na stałe unormuje się na poziomie 17%. Pojedynczy pomiar jeszcze o niczym nie świadczy. Spadku mięśni podczas diety również nie odnotowałam, poziom jest stabilny z delikatną tendencją rosnącą.
DLACZEGO POSTANOWIŁAM KONTYNUOWAĆ DIETĘ?
Nie tylko kwestia szczupłości i schodzenia z poziomu tkanki tłuszczowej odgrywa tu rolę. W życiu nie czułam się taka silna i zdrowa, jak podczas stosowania tej diety. Z punktu widzenia sportowca, uzupełniona o odpowiednią dawkę szybko przyswajalnych cukrów, ze zdrowych źródeł, robi niesamowitą robotę. Nie obawiam się efektu jojo, ponieważ nie mam na czym go zrobić. Czuję, że ta dieta to taki trochę bardziej styl życia. Makarowska w diecie z Niskim Indeksem Glikemicznym pokazuje jak łączyć produktu wolno z szybko przyswajalnymi węglowodanami. Myślę o wprowadzeniu razowego makaronu, może pęczak, ale to dopiero za miesiąc. W lecie z pewnością wejdą lżejsze śniadania oparte o miks wolno i szybko wchłanialnych węglowodanów, ile można jeść jajka na śniadanie, prawda? ;)
Niewątpliwym atutem diety jest to, że przy okazji jej stosowania rozwinęłam się kulinarnie, co nigdy nie było moją mocną stroną. Powoli wzrasta też moja świadomość odnośnie odżywiania w ogóle. No i czasem da się coś przemycić dzieciom, choć tu bywa duży opór materii, zwłaszcza u starszego syna, który najchętniej jadłby tylko makaron z masłem.
Dziękuję, że do mnie zajrzeliście. Wiem, że część z Was jest na redukcjach tradycyjnych. Podzielcie się swoimi efektami na Insta @projekt_tri oraz na fan page Facebook Aga projekt_tri jestem ciekawa Waszych efektów.
Pozdrawiam
Aga
@projekt_tri
Źródła moich inspiracji:
Dla osób z problemem nadwagi polecam:
https://www.ceneo.pl#pid=21600&cid=37201&crid=325233&ls=chrome_ext
Dla osób, które chcą jeść zdrowo, polecam:
https://www.ceneo.pl/51873133#pid=21600&cid=37201&crid=325233&ls=chrome_ext
!Nikt nie lubi nachalnie wyskakujących reklam na blogach, prawda? Dlatego ja wybrałam opcję programu partnerskiego z Ceneo.pl Jeżeli masz chęć kupić, któryś z rekomendowanych przeze mnie produktów, a tym samym wesprzeć moją działalność, skorzystaj z linków, które znajdziesz powyżej. Dziękuję :*
I pewnie gdyby chodziło o przeciętnego Kowalskiego z nadwagą i niezbyt dobrymi nawykami żywieniowymi, efekty diety byłyby wymierne i czerwone wino, jako aspekt motywacyjny, nagrody po całym dniu trzymania się reżimu, w opcji dwóch małych kieliszków, nie wyglądałby tak druzgocząco.
Z pewnością mniej, niż te same kieliszki wypijane, przez trenującego w regularny sposób i odżywiającego się zdrowo, amatora sportu, który próbuje zbić poziom tkanki tłuszczowej z wyjściowych 19%. To nie mogło się dobrze skończyć.
Na powyższych wykresach widać dokładnie, wahania wagi, poziomu tłuszczu i mięśni podczas każdego pomiaru. Oczywiście chodzi o pewien trend i on rzeczywiście idzie powoli w dół. Mimo to pewne wypłaszczenie pojawia się dopiero między ostatnimi dwoma pomiarami. To właśnie wtedy zapadła decyzja, odnośnie zarzucenia alkoholu na kolejne 30 dni.
Efekty jakie na stałe osiągnęłam to zejście z wagi o 2 km z 62 kg+ do 60 kg+ (określenia +/- dotyczą wachań w ramach danego kilograma) oraz 1% z tkanki tłuszczowej. Czyli z 19% na 18%. Nie byłam zachwycona. Uznałam za winowajcę alkohol.
Prawdą jest również to, że tak na 100% do tej diety nie podeszłam, wciąż korzystałam z suplementów podczas mocnych jednostek. Jednak w dużo mniejszym zakresie niż przed dietą. Najczęściej były to isotonik, żel, napój potreningowegy oraz banany, jednak tylko okołotreniengowo. Natomiast posiłki główne i przekąski były zgodne z dietą w 100%.
Słodycze zostawiam na dzień rozpusty, ale coraz mniej cieszą. Zamiast sztucznych, wybieram domowe wypieki. Rafał się wyspecjalizował w pieczeniu chleba, a z masłem i miodem smakuje nieziemsko.
Już po tygodniu od odstawienia alkoholu pojawiły się widoczne zmiany. Utrzymanie wagi na poziomie 60 kg z lekkim plusem, a także obniżenie poziomu tkanki tłuszczowej poniżej 18%, wprawdzie wciąż było to 17,9%. Jednak uznaję to za dobra prognozę i motywację do podtrzymania diety dłużej. Naturalnie liczy się trend, więc będę musiała zaczekać, aż na stałe unormuje się na poziomie 17%. Pojedynczy pomiar jeszcze o niczym nie świadczy. Spadku mięśni podczas diety również nie odnotowałam, poziom jest stabilny z delikatną tendencją rosnącą.
DLACZEGO POSTANOWIŁAM KONTYNUOWAĆ DIETĘ?
Nie tylko kwestia szczupłości i schodzenia z poziomu tkanki tłuszczowej odgrywa tu rolę. W życiu nie czułam się taka silna i zdrowa, jak podczas stosowania tej diety. Z punktu widzenia sportowca, uzupełniona o odpowiednią dawkę szybko przyswajalnych cukrów, ze zdrowych źródeł, robi niesamowitą robotę. Nie obawiam się efektu jojo, ponieważ nie mam na czym go zrobić. Czuję, że ta dieta to taki trochę bardziej styl życia. Makarowska w diecie z Niskim Indeksem Glikemicznym pokazuje jak łączyć produktu wolno z szybko przyswajalnymi węglowodanami. Myślę o wprowadzeniu razowego makaronu, może pęczak, ale to dopiero za miesiąc. W lecie z pewnością wejdą lżejsze śniadania oparte o miks wolno i szybko wchłanialnych węglowodanów, ile można jeść jajka na śniadanie, prawda? ;)
Niewątpliwym atutem diety jest to, że przy okazji jej stosowania rozwinęłam się kulinarnie, co nigdy nie było moją mocną stroną. Powoli wzrasta też moja świadomość odnośnie odżywiania w ogóle. No i czasem da się coś przemycić dzieciom, choć tu bywa duży opór materii, zwłaszcza u starszego syna, który najchętniej jadłby tylko makaron z masłem.
Dziękuję, że do mnie zajrzeliście. Wiem, że część z Was jest na redukcjach tradycyjnych. Podzielcie się swoimi efektami na Insta @projekt_tri oraz na fan page Facebook Aga projekt_tri jestem ciekawa Waszych efektów.
Pozdrawiam
Aga
@projekt_tri
Źródła moich inspiracji:
Dla osób z problemem nadwagi polecam:
https://www.ceneo.pl#pid=21600&cid=37201&crid=325233&ls=chrome_ext
Dla osób, które chcą jeść zdrowo, polecam:
https://www.ceneo.pl/51873133#pid=21600&cid=37201&crid=325233&ls=chrome_ext
!Nikt nie lubi nachalnie wyskakujących reklam na blogach, prawda? Dlatego ja wybrałam opcję programu partnerskiego z Ceneo.pl Jeżeli masz chęć kupić, któryś z rekomendowanych przeze mnie produktów, a tym samym wesprzeć moją działalność, skorzystaj z linków, które znajdziesz powyżej. Dziękuję :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komentarze są dla mnie cennym źródłem informacji do tego, aby blog mógł się rozwijać. Będą też stanowiły inspirację do kolejnych wpisów. Dziękuję!
Aga