Czy but uniwersalny istnieje?
Na początku mojej biegowej przygody, miałam przeświadczenie, że jedna para butów, czy wybrany model, wystarczy mi w zupełności. Założenie, że jedna marka butów będzie dla mnie idealna, i że będę się tego trzymać do końca życia i krok dalej, życie dość szybko zweryfikowało.
W ciągu trzech biegowych lat przez moje stopy przetoczyło się 10 par butów. Wreszcie je przeliczyłam i wydaje mi się, że to całkiem niezły urobek. Z jednymi rozstałam się bardzo szybko, w drugich biegam do tej pory i biegałabym dłużej, gdyby nie fakt, że z czasem straciły swoje pierwotne właściwości. Szczególnie mam na myśli amortyzacyjne zdolności podeszwy.
Moje pierwsze buty biegowe zostały kupione na okoliczność ciąży, nie biegania. Były to New Balance model, chyba 408, kupione za grosze w Tkmax. To one towarzyszyły mi podczas pierwszych biegowych treningów, jednak dość szybko okazało się, że są za małe do biegania. Rozmiar był dobry do chodzenia, ale do biegania powinniśmy kupować buty pół rozmiaru lub rozmiar większe. U mnie długość wkładki w normalnych butach wynosi 26 cm, w sportowych 26,5. Mówię głównie o butach asfaltowych, bo zwykle go "klepię". Wiem, że Ci co szykują się na długie ultra biegi tego zapasu w palcach potrzebują jeszcze więcej. Ale to już temat na odrębny artykuł.
Kolejne buty, które kupiłam to adidas Adizero Boston 6. Ci co mnie znają i znają moje biegowe początki teraz powinni popukać się w głowę. Ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu jakich specy od sprzedawania butów mieliśmy (bo może już te osoby nie pracują, a nie chciałabym generalizować) w profesjonalnym, autoryzowanym sklepie dla biegaczy w Warszawie, którzy osobie początkującej sprzedali adidas Boston Adizero 6. Model przeznaczony dla doświadczonych zawodników do biegania maratonów. To czy zrobili ze mną wywiad, ocenę stóp i tego czy biegam z palców czy z pięty, czy pronuję a może supinuję, przemilczę. Mój ówczesny poziom wytrenowania można było ocenić gołym okiem. Waga 70 kg, plus dziecko w wózku podczas tych pamiętnych zakupów.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że jeżeli sami nie zadbamy o minimum wiedzy na temat wyboru butów i kryteriów jakimi powinniśmy się kierować, zakup butów biegowych może nas kosztować nie tylko sporo pieniędzy, ale również wiele zdrowia.
Na szczęście, już trzy lata temu było sporo wiedzy na temat wyboru butów więc byłam odrobinę przygotowana. Wiedziałam, że w butach powinnam czuć się komfortowo, że nic nigdzie nie może mnie uwierać i że najlepiej pół numeru lub nawet numer większe, niż zwykłe buty. A, że buty na nodze czułam znakomicie, były leciutkie, przewiewne, a także szybkie i mało amortyzowane, ale o tym dowiedziałam się po pierwszych treningach, to je kupiłam. Konsekwencje tego wyboru były przykre. Bolały pięty, ścięgna Achillesa i piszczele, a pierwszy sezon startowy zakończyłam złamaniem przeciążeniowym w kostce.
Kiedy już wiedziałam, że wszystkiego w moich adidasach nie wybiegam, zaczęłam szukać butów z większą amortyzacją do dłuższych wybiegań lub biegu regeneracyjnego. Tym sposobem trafiłam na piękne, różowe, adidasy Ultraboost. Pamiętam, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Podobały mi się bardzo, celowo zwracam uwagę na aspekt estetyczny, bo niestety za długo w tych butach nie pobiegałam. Pamiętam, że przejście między jednym a drugim modelem adidasa, był jak zamiana sportowej lekkiej, acz nie co sztywnej fury, na nieco ociężałą limuzynę. To jak włożyć stopę w poduszkę, tak miękko. Były jednocześnie trochę cięższe, o gęstej strukturze siatki, a ponieważ był to model bez sznurówek, odrobinę uciekała mi w nich stopa. Ostatecznie byłam w stanie biegać w nich jedynie krótko regeneracyjnie, a decyzja o odstawieniu butów zapadła z chwilą kiedy po którejś wolnej dyszce wróciłam do domu z bólem podeszwy stopy. Coś mi się naciągnęło w bardzo nieprzyjemny sposób i stwierdziłam, że to już koniec naszego wspólnego biegania.
Idąc za ciosem, z adidasów wybrałam jeszcze model przełajowy adidas Terex, złożyło się to z naszym wyjazdem na wieś, gdzie zapragnęłam eksplorować leśne ścieżki. W tamtym czasie buty okazały się dla mnie dość twarde i w moim standardowym rozmiarze, luźne. Obecnie biegam w nich swobodnie i cenię sobie ich dynamikę w biegach przełajowych.
Jak pokazuje moja historia, to, że starałam się być wierna jednej marce, nie było rozsądnym podejściem i kosztowało mnie dwa, z trzech, nieudane zakupy. A mówią, że bieganie to tani sport;)
Tak rozpoczyna się moja historia z Hoka One One. Oprócz aspektu wizualnego i świetnych rekomendacji w sieci, szczególnie podobało mi się to, że jeszcze niewiele osób w nich biegało, przynajmniej w Polsce. A te, które biegały, mega je sobie chwaliły. No i oczywiście fakt, że Hoka wspiera triathlon i wielu uznanych triathlonistów w nich biega, nie były bez znaczenia. Trafiłam promkę na Clifton 5, ale w tym samym czasie były również promocji Speadgoat 2. Pomyślałam, a co tam, jak nie będą leżeć jak trzeba, to po prostu je odeślę. No i przepadłam. Choć Clifton 5 uchodzi za najmniej udaną wersję tego modelu, to i tak dzielnie mi się sprawdził przez ponad 1000 km. Dopiero niedawno, pierwszy raz zrobił mi się nagniot na palcu, co się wcześniej nie zdarzało. Uznałam zatem, że chyba zaczynają mi się "kończyć" i czas na wymianę. To co mnie urzekło w butach Hoka to ich niewiarygodna lekkość. Podeszwa w nich jest miękka, ale nie tak zapadająca się jak w ultraboost. Należy pamiętać, że te buty mają niski drop 5 mm - różnica między pietą a palcami, która nie każdemu może pasować. Przy wyborze butów o niskim lub zerowym dropie należy wziąć pod uwagę naszą technikę biegu.
Pamiętajcie, że to moje osobiste odczucie. Każdy, na danych etapie rozwoju biegowego i fizycznego, będzie potrzebował czegoś innego.
Miałam jeszcze okazję biegać w On Cloudflow i Stratus. Jednak te buty jeszcze rok temu były dla mnie zbyt wymagające. Każdy trening kończył się bólem piszczeli i stóp. Recenzję dotyczącą modelu flow możecie przeczytać TU.
Z czasem moje bieganie stawało się coraz lepsze, organizm lepiej wytrenowany. Kontuzja wyleczona. Po głowie chodziły już jakieś nowe buty. Może coś z Hoka, tylko które? Trafiłam na Rincon, w tym modelu również biega się maratony. Są jeszcze lżejsze od modelu Clifton i zdecydowanie bardziej dynamiczne. Reklamowane są jako buty do biegania w tempie i zgadzam się z tym w stu procentach. Tylko znowu pytanie, dla jakiego tempa będą odpowiednie? U mnie to przedział 4'50-5'10. Jeżeli również Twoje tempo oscyluje w tych granicach, prawdopodobnie będzie to but dla Ciebie. Niektórzy twierdzą, że jest to but uniwersalny. I z tym również się zgodzę. Ponieważ mimo tego, że jest on maksymalnie odchudzony, to wciąż zachowuje swoją stabilność. Jedyne czego mu brakuje to odrobinę więcej dynamiki przy wybiciu, ale rekompensuje to lekkością i tym, że wspiera ruch stopy i całej nogi podczas biegu. Po jakiś 800 km zaczynam czuć, że podeszwa nie jest już taka responsywna i że brakuje tej amortyzacji, którą buty miały na początku.
Zanim jednak nowe zakupy, to przejdźmy do absolutnego odkrycia tego sezonu Nike Zoom X Vaporfly Next%. Nie powiem, zęby ostrzyłam już na Nike Vaporfly 4%, jednak za każdym razem, gdy chciałam je kupić, nie byłam w stanie, bo wyprzedawały się na pniu. Teraz powstał ulepszony model Zoom X Next% i miałam szczęście go kupić. Gdybym kupiła te buty wcześniej, prawdopodobnie nie skorzystałabym na ich technologi zupełnie. Buty odpalają swoje silniki podczas biegania 4'30/km i szybciej. Tak więc buty, w których elity biegają maratony, i które są promowane jako buty do biegania maratonów, dla mnie, są jedynie butami startowymi na krótkich dystansach, póki co do 5 km.
PODSUMOWANIE
W obiegowej opinii funkcjonuje przekonanie, że but dostosowujemy do dystansu jaki biegamy. Według mnie dystans jest ważny, jednak przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na to, jak szybko te kilometry pokonujemy i jak długo będziemy obciążać nasze nogi, stawy i kości. Ważny jest również poziom naszego wytrenowania, przetaczania stopy podczas biegu, co wiąże się ze stylem, ale również prędkością biegania. Szybkie bieganie będzie wymuszać ruch ze śródstopia, wolne troche bardziej z pięty. Czujesz to prawda?
Upraszczając. Osoba, która biegnie wyścig na dziesięć kilometrów w tempie 6'/km lub wolniej będzie potrzebowała na takie zawody butów stabilnych, lekkich i z dobrą amortyzacją.
W tym samym czasie, ktoś kto dyszkę biega w 40 minut i szybciej, może wybrać typowe startówki, buty leciutkie i mocno odchudzone, bez konieczności stabilizacji. Prawdopodobnie osoba, która biega tak szybko, uzna za buty treningowe modele, które dla początkujących lub mniej wytrenowanych amatorów, będą butami startowymi. Jest jeden wyjątek. Możesz być osobą początkującą, która siłę i wydolność organizmu zrobiła podczas wieloletniego uprawiania innych sportów, szczególnie pływacy powinni zwrócić na tą wskazówkę uwagę.
Pomimo tego, że jesteś wstanie biegać szybko, zanim nie przyzwyczaisz i nie wytrenujesz nóg do wysiłku biegowego, wybieraj buty stabilne i amortyzowane, inaczej możesz narazić nie na liczne kontuzje przeciążeniowe ze złamaniami, włącznie.
Miejmy również na uwadze to, kogo pytamy o opinię. Ktoś doświadczony, może nam zupełnie nieopacznie, bez złych intencji, polecić buty, które mu się sprawdzają, ale jednocześnie ta osoba może być na zupełnie innym poziomie biegowym niż my.
Ja wnioski wyciągnęłam ze swoich błędów, i nawet tam gdzie wiem, że będzie biegane nieco szybciej, ale nie jest to typowy trening szybkościowy, wybieram buty, które najbardziej wspierają mnie podczas biegania i najmniej obciążają organizm. Tu wchodzą modele Clifton i Rincon. Natomiast na szybkie jednostki wymiennie stosuję boston 6, rincon (który czasem wpada na dłuższe jednostki) oraz od niedawna Vaporfly Next% (tu szczególnie rytmy i powtórzenia, czysta prędkość. No i starty, póki co, na 5km).
Daj znać czy w jakiś sposób rozjaśniłam Ci temat wyboru butów? Będzie mi miło jeżeli udostępnisz ten artykuł swoim znajomym biegaczom. Podziel się ze mną swoimi przemyśleniami odnośnie tego, według jakich kryteriów Ty wybierasz buty?
Pozdrawiam
Aga
@projekt_tri
Super! Dzięki :)
OdpowiedzUsuńUzbrojona w sporą wiedzę mogę jechać do sklepu i sprawdzić na własnej nodze
Pozdrowionka! <3